Podróż, która (nie)trwa

Porównywanie ofert, ścisku w brzuchu po zakupie biletu i zastanawianie się czy kolejny rok poza Polską to dobra decyzja. Każdy by się zastanawiał, najchętniej za Ciebie.

Pytana o zainteresowania w latach młodzieńczych często wymyślałam. Nigdy nie byłam czymś bardzo zapalona, a jak już to słomiany zapał szybko wszystko torpedował. Często nawet obwiniałam rodziców, że nigdy nie mieli ambicji w stosunku do mnie, że nigdy nie zarazili mnie jakąś pasją. Z biegiem czasu dostrzegłam, że ciężko jest zarazić niczym… chociaż na „niczym” spędzam zaskakująco dużo czasu (może rodzice jednak odnieśli sukces).

Mając kilkanaście lat, co zaskakujące, wiedziałam, że chce wyjechać. Nie wiedziałam gdzie, nie wiedziałam kiedy, wiedziałam, że chce. Najpierw do liceum, później na studia, a jeszcze później gdziekolwiek. Pojawiło się to nagle i nie było niczym podyktowane, bo przecież większość wakacji spędzałam w towarzystwie kolegów z osiedla. Szerszy świat był dla mnie tylko na mapie.

Czas leciał, ja powoli zaczynałam wdrażać plan wyjeżdżania coraz to dalej. Zaczęłam również interesować się podróżowaniem, oczywiście w celach czysto turystycznych. Tylko taki sposób wydawało mi się możliwy – 2 tygodnie i powrót do zwykłego życia, kwintesencja udanych wakacji. Również z biegiem czasu w mojej głowie coraz częściej pojawiała się Australia jako cel.

Kiedy zaczęłam dzielić się tym z szerszą publiką, byłam zasypywana pytaniami – czemu tak daleko? a co z pająkami? a za rodziną to tęsknić nie będziesz? Nie potrafiłam odpowiedzieć na te pytania. Potrafię za to teraz.

W moim życiu pojawiła się opcja postawienia wszystkiego na jedną kartę. Świeżo upieczony inżynier bez doświadczenia, bez oszczędności, ale z największym wsparciem mamy, która mówiąc „jedź, oczywiście, że tak” już szukała możliwości, żeby wspomóc mnie finansowo. I udało się, na przekór wszystkim krzywym uśmieszkom.

Australia jest piękna, ma wiele do zaoferowania i wiele do odkrycia. Coś niesamowitego. Będąc tutaj ponad rok dalej czuję się jakbym zaledwie przed chwilą wyszła na pierwszy spacer. Zakochałam się i poczułam do tego miejsca niesamowitą sympatię. Wydawało mi się przez chwilę, że znalazłam swoje miejsce na Ziemi.

Po 2 miesiącach, po pół roku zaczęło mi czegoś brakować. Nie chcę zostać źle zrozumiana – Australia w dalszym ciągu dawała się odkrywać i sprawiało mi to niesamowitą frajdę. Jednak zbliżał się termin podjęcia decyzji – co dalej? – bo wiza ma swój termin.

W styczniu tego roku znów poczułam motylki w brzuchu. Nowa Zelandia. Kraj, o którym ciężko coś powiedzieć, bo jest niesamowicie daleko. Chwila namysłu wystarczyła, żeby dowiedzieć się o tym, że znalazłam swoją pasję i zainteresowanie. Są to podróże. Podróże, które pozwolą mi zdobyć coś więcej niż doświadczenie pobytu w jednym miejscu. Podróże, które nauczą mnie jak żyć w różnych miejscach, które przyniosą za sobą możliwość złapania innej perspektywy.

Bilety kupione, wiza zdobyta. Jednak zamiast wysyłać zdjęcia z Nowej przygody, mogę wysyłać zdjęcia z kwarantanny – przynajmniej dalej z australijskim krajobrazem.

Zdrowia, A.

Opublikowane przez stopami-po-świecie

Niepoprawna podróżniczka, która zaczyna się dopiero uczyć tego fachu.

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij